RECENZE  – LUNA NAD IGLAU

ROCK AREA

autor: Mariusz Fabin

Mariusz Fabin 9/10

Swego rodzaju tradycją stało się już to, że podczas każdej jesiennej trasy koncertowej XIII. Století opuszcza Czechy i przez jeden wieczór gości w zabrzańskim C. K. Wiatrak. Nie inaczej było w jeden z październikowych wieczorów, który został podpięty pod trasę promującą nowy-stary krążek „Frankenstein”. Koncert był bardzo dobry, a z nowego albumu zaprezentowano kompozycje tytułową. Podczas występu swoje kilka minut miała grająca na klawiszach Kateřina Kameniková, a w tle przygrywał jej na gitarze basowej Mirek Paleček. Zaprezentowali oni wówczas nastrojowy i pełen melancholii cytat z solowej kompozycji Petra Štěpána – „Iglau”. Podczas tego przerywnika zacząłem się zastanawiać, czy jest ktoś na sali, kto wie, że „Trzynastka” to nie jedyna działalność członków jihlavskiego kwartetu. Bo przecież Katka wraz z Mirkiem tworzą część składu pop-rockowego zespołu Oči, natomiast Pavel jest między innymi częścią trupy aktorskiej wchodzącej w skład Niezależnego Teatru De Facto Mimo. Petr zaś komponuje muzykę do przedstawień teatralnych, ale i nie tylko.

Pozycja „Trzynastego Wieku” jest na tyle wpływowa, że w podpraskiej miejscowości Kralupy Nad Wełtawą w 2006 roku powstał zespół zainspirowany twórczością braci z Jihlavy. Panowie R.X. Thámo oraz Darkthep, którzy odpowiadają za koncept, wizerunek grupy oraz muzykę postanowili nazwać swój zespól Bratrstvo luny (Bractwo Księżyca). Skład grupy uzupełniają: Xpil oraz Pšotek na klawiszach i gitarze, Haik na gitarze basowej oraz Kobdzey za perkusją. Muzyka, którą panowie tworzą ściśle wywodzi się z rocka gotyckiego, a występy na żywo często obfitują w teatralne akcenty. Ich dorobek to trzy albumy studyjne, dwa single oraz debiutanckie demo, a także dwupłytowa składanka „Decade”, wydana z okazji dziesięciolecia zespołu. Od 2012 roku Bratrstvo Luny organizuje również festiwal o nazwie „Magická Noc Trubadúrů”. Jest to całodzienna impreza, podczas której prezentują się kapele gotyckie z Czech i Polski, nie brakuje także wtedy przedstawień teatralnych i spotkań. Gwiazdą wieczoru obok Bratrstva jest XIII. Století, a jednym z przyjaciół i opiekunów Festiwalu jest dziennikarz muzyczny Petr Korál. W 2019 roku mija trzynaście lat od założenia Bratrstva Luny, zatem jej członkowie postanowili z tej okazji wydać album specjalny. Jego głosem przewodnim jest Petr Štěpán, kompozycje zaś (których jest dziesięć) to utwory, które pojawiły się na wcześniejszych albumach, lecz nagrano je na nowo z jego wokalem, co jest swego rodzaju spełnieniem marzeń dla kralupczan. Płytę wydano w przepięknym digipacku, który zawiera różnego rodzaju informacje, spostrzeżenia muzyków na temat projektu, a także teksty i bardzo dobre zdjęcia.

Kompozycja numer jeden to króciutkie intro kryjące się pod tytułem „Luna nad Iglau”, czyli przecudowny wspomniany wcześniej organowy cytat z „Iglau”, który płynnie przechodzi w „Největší z Pierotů”. W klimat wprowadza wyrazista perkusja i klawisze rodem ze starych horrorów. Śpiew Petra brzmi tu zupełnie inaczej niż w Století – momentami nawet teatralnie (westchnięcia, itp.), ale nic dziwnego, skoro w warstwie tekstowej utwór traktuje o „królu pantomimy”. Muzycznie jest bardzo rockowo, z mnóstwem efektów klawiszowych, ale to wszystko ładnie i przejrzyście opakowane.

„V rozvalinach” to preludium to najsmakowitszych fragmentów płyty. Tutaj mamy początek grany na klawiszach imitujących dzwoneczki – i jakże pięknie to brzmi! Wokalista śpiewa tu tą najbardziej ulubioną przez mnie barwą: nisko, przeszywająco, niemal melancholijnie. Chwilę później dołącza reszta zespołu i wszystko gra aż miło, zwłaszcza ten dudniący bas. Gdzieś za chwilę przygrywają jesienne delikatne klawisze. Same dobre rzeczy można także powiedzieć o gitarach, co najlepiej słychać podczas solówki, która jeszcze bardziej rozpala jesienny klimat numeru. A to dopiero zalążek tych najlepszych momentów albumu.

„Třináctý uplněk” to numer, w którym za mikrofonem stoi już nie tylko Petr, ale i obdarzony ciekawym głosem Matej Xpil. Zaczynamy od mechanicznych efektów, by przejść do ciężkiej gitary i fajnych klawiszy w tle. Dość dziwnie brzmi tutaj refren, bowiem za tło ma tylko perkusję, a gitary zaakcentowano w innych rejonach numeru. Dość mądre posunięcie, bo odpowiednio podkreśla to jego dramaturgię.

Następnie przychodzi czas na najsłabszy utwór płyty – „Carpe Diem Corporation”. Głos lidera Století został nieco przetworzony, natomiast refren może się nieco kojarzyć z twórczością Sisters Of Mercy, co dzięki ciekawej pracy perkusji akurat wypada na plus. Ogólnie można posłuchać, lecz bez większej euforii.

Petrową wersję „Vampyrismus psýché” można było już wcześniej usłyszeć za pomocą wideoklipu dostępnego na youtube. Bardzo dobra piosenka z melodyjnym refrenem i jeszcze ciekawszą zwrotką, w której wokaliście towarzyszą rytmiczna perkusja, gitara i bas. Delikatne klawisze również są tu słyszalne, nie zabrakło tu ponadto umiejętnego operowanie głosem i melorecytacji. Bardzo „stuleciowy” numer, wart tego, by może kiedyś w przyszłości, z towarzyszeniem Bratrstva Luny usłyszała go także na żywo polska publiczność.

Przed nami cztery zdecydowanie najlepsze utwory z „Luny nad Iglau”. Pierwszy z nich to inspirowany „Imieniem Róży” Umberto Eco „Nomen Rosae”. Pełna grozy gitara wraz z perkusją nadają jej odpowiedni rytm. Po krótkiej recytacji fragmentu powieści następuje coś, co sprawia, że na plecach pojawiają się ciarki: chóralny niczym mnisi śpiew po łacinie. Następnie do tego dołącza świetna partia gitary i Petr. Ale za to jaki! Ten z najlepszych czasów XIII. Století – opowiadający historię, którą samotnie kończy śpiewem po łacinie. Chwilę wcześniej jest jeszcze lepiej, bo katedralne organy sprawiają, że słuchacz niemal przenosi się w fabułę historii. Kolejny utwór, który chciałoby się usłyszeć w wersji „stuleciowej” i myślę, że byłby to dla tego zespołu hymn tak wielki, jak „Elizabeth” czy „Absinth”.

Kolejna kompozycja to „Fantasmagorie” zainspirowana „Twierdzą” Antoine de Saint-Exupéry’ego. Tym razem jest bardzo smutno, niemal żałobnie, smyczkowo. I znów ten fenomenalny Petr, który z początku śpiewa bardzo nisko, a później brzmi nawet niemal jak Aleksander Veljanov z Deine Lakaien. Perkusja w pierwszej części utworu wybrzmiewa wyłącznie z syntezatora, ale jest bardzo przeszywająca, podobnie jak smyczki. Refren, znów po „mnisiemu” śpiewają pozostali muzycy Bratrstva, lecz później dzieje się jeszcze ciekawiej: oto chwytają oni za gitary i wchodzą stopień wyżej po muzycznych schodach wraz z nieziemskim riffem. Jeszcze piękniej brzmi druga część numeru, w której Petr śpiewa długą frazę, niemal aż do braku tchu, następuje solówka i kończymy w sposób bardzo rozmarzony, rozpływając się gdzieś daleko. Genialne.

Przedostatnim numerem jest cover. „Pochod hrdinů” pierwotnie wykonywał pierwszy zespół braci Štěpán, czyli punkowa legenda, H.N.F. W nowej wersji brzmi niemal metalowo i dzięki temu ciekawie. Zupełnie inaczej, a przez to dużo lepiej niż stary kasetowy oryginał. Album kończy natomiast Petrowa recytacja zatytułowana „Carmina I/IX”, będąca parafrazą wiersza Horacego. Szum fal, który słychać w tle przywodzą na myśl „V slzách příštích dnů”, czyli ostatni utwór ze stuleciowego „Intacto”. Tym razem pięćdziesiąt siedem sekund i znów magia.

Po usłyszeniu „Vampyrismus psýché” bardzo czekałem na ten album. I nie zawiodłem się, bo Mistrz Petr i jego uczniowie z Bractwa Księżyca spisali się na medal tworząc krążek, który jest przemyślany, dopracowany, a tam gdzie trzeba – odpowiednio wysmakowany. Z pewnością będzie u mnie wysoko w podsumowaniu roku, bo zwyczajnie jest tego wart.

9/10

Mariusz Fabin